Tomorrowland 2013 : jak rozpoczęło się show

известные картины и новости из мира искусства

Tomorrowland już za nami, pora na nieco podsumowań i wspomnień. Każdy, kto pojechał do belgijskiego Boom miał okazję być świadkiem spektaklu z górnej półki. Najwięcej ludzi przyciągnęła oczywiście scena główna, gdzie grał batalion największych nazwisk EDM. Magnetyzm tego naturalnego amfiteatru zyskał sławę na całym świecie głównie dzięki wysokobudżetowym afterowym filmom ID&T i nie pozostał bez wpływu na inne sceny podczas tegorocznego festivalu.

tm

W 2012 roku mieliśmy do czynienia z ponad 60 tysiącami klubowiczów, którzy mniej więcej równomiernie rozeszli się po całym festivalowym terenie, położonym w Parku Narodowym De Schorre., w tym roku scena główna cieszyła się zdecydowanie największym zainteresowaniem. Może flag czy dziewczyn noszonych „na barana” widać było niemal w każdym kierunku.

4f484 1677393

a50ca 1677394

"Liv co prawda nie może podnieść rąk, ale nadal potrafi zgrywać bit i miksować" – tak uspokajał fanów australijski duet Nervo, gdy okazało się, że połowa duetu jest chora i jest zagrożenie, że zamiast na festivalu, spędzi ten weekend w szpitalnym łóżku. Mimo wszystko dziewczyny pojawiły się na scenie w pełnym składzie i jak zwykle dostarczyły fanom niezapomnianego seta.

Rosjanin Arty zagrał seta złożonego z samych sztosów, a punktem kulminacyjnym był jego singiel "Toegether we are" oraz remix "Clarity" dla Zedd'a. Następny w kolejności Sebastian Ingrosso zagrał przy naturalnych wizualizacjach w postaci zachodu słońca oraz nieco mniej naturalnego pokazu fajerwerków. Set Tiesto to już noc przeszywana pokazem laserów i "Silence" oraz "Adagio for strings" wydobywające się z głośników.

9d37f 1677392

Główny showman zeszłorocznej edycji, Steve Aoki, tym razem grał dwa razy – w piątek w jednym z namiotów i na scenie głównej w niedzielę. Scena Carla Coxa i jego przyjaciół usytuowana była w pobliżu ogromnego diabelskiego młyna. To tam min. John Digweed późnym piątkowym popołudniem zaserwował mocne techno, zmieniające się z czasem w kierunku łagodniejszego i bardziej melodyjnego progressive, a nieobecność Marco Caroli spowodowała, że zarówno Loco Dice jak i Carl Cox mogli tym razem zagrać dłuższe sety.

16b41 1677395

Na imprezie debiutowała scena "Ogród szaleństwa", unosząca się na olbrzymiej sztucznej wyspie i przystrojona gigantycznymi roślinami zwisającymi z sufitu. To tam grali Afrojack i Redfoo z LMFAO. Jesli zaś ktoś szukał bardziej undergroundowych dźwięków, scena "Raj", utrzymana w klimatach związanych z buddyzmem i usytuowana na krawędzi jeziora, była doskonałym wyborem. To tam min. można było usłyszeć tech-house'owe klimaty Jamie Jonesa. Jeden z namiotów w całości należał do Markusa Schulza, który zmagał się z 12-godzinnym muzycznym maratonem w klimatach progressive trance. Inne gwiazdy, które można było usłyszeć w trakcie tego weekendu to Avicii, Benny Benassi, Chuckie, Martin Solveig, Nicky Romero i Pete Tong.

7d35a 1677400


Tomorrowland nie dla Amerykanów

Niusów odnośnie Tomorrowland ciąg dalszy. Boom, Belgia i Tomorrowland, największy i jeden z najbardziej znanych na świecie festivali klubowych minął w zeszły weekend z hukiem – a właściwie z serią wybuchów, nic zresztą dziwnego, skoro scena główna była utrzymana w konwencji wulkanu plującego ogniem, mgłą i wodą. Uczestnicy z ponad 200 krajów dumnie prezentowali swoje flagi, których zastosowanie było przeróżne – od „standardowego”, przez wykorzystanie jako nakrycia głowy i inne elementy garderoby.

Tak zróżnicowany, ale w dalszym ciągu jeszcze w przeważającej ilości europejski tłum, wielu amerykanów mogło się tam poczuć nieco wyobcowanych. Ponadto Amerykanie stanowili mniejszość nie tylko jako widownia, ale także wśród artystów. Większość z nich grała tylko na jednej scenie. I nie jest to wcale nowa tendencja – Amerykanie przegrywają nawet na własnej ziemi, dla porównania w piątkową noc Electric Daisy Carnival w Las Vegas tylko jeden artysta grający na mainstage, Porter Robinson był z USA. Ciekawostka, style muzyczne prezentowane przez przeważającą większość Amerykanów też wcale nie są typowo „amerykańskie” - są to przecież głównie dutch house czy pop z elementami trance i nieco mocniejszego bitu. Po tegorocznych UMF i EDC najczęściej wymienianym Djem był holender Hardwell, co można traktować jako zapowiedź jego silnej pozycji w tegorocznym zestawieniu DJ Maga.


Warto nadmienić, że Amerykanie grający klimaty, które zrodziły się w USA mieli "wzięcie" wśród europejskiego tłumu. Steve Aoki na przykład grał dla wypełnionego po brzegi namiotu. Trap Amerykanom może powoli się już nudzić, ale na europejskich festivalach ciągle brzmi świeżo. Podobnie na występie byłego członka LMFAO – Redfoo, który grał między innymi hity swoich niedawnych kolegów dla rozentuzjamowanego – ale nadal bardziej europejskiego niż amerykańskiego tłumu.


Amerykanie mieli też swoje 5 minut na scenie głównej, ale to, co dało się usłyszeć w czasie ich setów, za sprawą dużej ilości wokali, brzmiało bardzo popowo i tylko gdzie niegdzie było przerywane big roomami. Trudno powiedzieć, by ta taktyka odniosła spodziewany efekt – ludzi bardziej przekonał do siebie Tiesto czy duet Dimitri Vegas & Like Mike i ich przeróbka "Otherside" Red Hot Chili Peppers.


Drugi dzień TL to legendy amerykańskiej sceny muzycznej – Derrick Carter, Mark Farina, DJ Sneak oraz Masters at Work z klasyką house, czyli kolejnego gatunku, który narodził się w USA, ale prawdziwego znaczenia i rozgłosu nabrał dopiero w Europie. Tak więc nic dziwnego, że odbiór wśród przedstawicieli Europy był dużo bardziej entuzjastyczny niż ich rodaków. Jedno jest pewne – muzyka taneczna, klubowa, to jeden z najbardziej międzynarodowych jej rodzajów – to fakt niepodważalny. Być może pojedyńcze podgatunki są bardziej znane i cenione w jednych krajach, a mniej w innych, ale ogólnie rzecz ujmując moc basu i kicka jest uniwersalna niezależnie od szerokości geograficznej, w co wierzy każdy, kto pojawia się na festivalach takich jak Tomorrowland.

Autor:
Zbigniew "Emill" Pławecki (CubeStage.pl)

 


Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozprzestrzenianie artykułu bez zgody autora jest zabronione! Prawo chronione przez ustawę z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych: Dz.U. z 1994 r. Nr 24, poz. 83.