Przyznam, że do pisania tej relacji zbierałem się nieco dłużej niż do poprzednich, bo i sama impreza była z pewnych względów inna niż wszystkie, na których byłem do tej pory. Poza tym, o ile zawsze na imprezy Essential Vibes jechałem z nieukrywaną przyjemnością (no cóż, bądźmy szczerzy, to coś na co się czeka jak na niejeden event) i pewnością rewelacyjnej zabawy, o tyle tym razem towarzyszyła mi pewna obawa o to, czy impreza zaspokoi mój wybredny, (w opini niektórych wręcz marudny :P ) gust.
Skąd te obawy? Tym razem, na trzeciej z cyklu "Nocy Polskich Talentów", oprócz ekipy EV gwiazdami wieczoru mieli być Skytech, Cristian Katelaars duet Purple Stories, a pierwsza godzina imprezy należała jak zwykle do debiutanta, noszącego pseudonim Abandoned Rainbow. Z całej trójki dobrze znałem tylko sety i produkcje Skytecha i raczej nie są one z gatunku tych, które jakoś wybitnie by do mnie trafiały, Christiana miałem okazję wcześniej usłyszeć w dwóch setach, które były dość odległe od siebie klimatem, a Purple Stories znałem z jednej produkcji, odsłuchanej kontrolnie przed imprezą, i co do której wrażenia miałem podobne jak przy Skytechu.
Ale, wróćmy do początku tego gorącego dosłownie i w przenośni wieczoru w K8. Jak już wspomniałem, pierwszy miejsce za konsoletą zajął Abandoned Rainbow, którego set – nietypowo jak na tę porę – wypełniały uplifty i prędkości mocno powyżej 133 BPM (a przynajmniej tak brzmiały). Pora jak na klimaty w stylu "RAMsterdam" czy "Sand Theme" może niecodzienna, szczególnie biorąc pod uwagę kolejnych DJów, ale jak dla mnie – klimat, dobór tracków i technika świetne. Szkoda tylko, ze tak mało ludzi jeszcze wtedy miało okazję posłuchać tego seta.
Następny był Paul Cogito – i tu znowu zaskoczenie (to chyba najczęściej powtarzane przeze mnie słowo w relacjach z EV ;) ) - znany zazwyczaj z klimatów oscylujących wokół 140 BPM Paweł zagrał tym razem dużo wolniej, spokojniej – co wcale nie znaczy, że nudno czy źle, wręcz przeciwnie! "Takie wolne granie to ja lubię", jak stwierdziłem po pierwszych paru nutach, gdyż w secie dominowały melodyjne klasyki, a nie tak popularne dziś, big roomowe tracki, w których głównym sensem istnienia jest mocnarny bit, spychający jakieś głębsze doznania na drugi plan. Tu natomiast były i przyjemne doznania słuchowe – Cressida „6AM” czy Orkidea „Metaverse” tu mogła nawet pojawić się gęsia skórka, która jest najlepszym wyznacznikiem dobrej muzyki – słowem: było zacnie! Końcówka mocniejsza, bardziej pod następnego w kolejności Skytecha, ale nadal w dobrym klimacie.
Przez pierwszą część setu poznaniaka myślałem, że przy takim klimacie, powolnym acz melodyjnym pozostaniemy, niestety rzeczywistość, a właściwie zamierzenia Skytecha co do tego jak ma wyglądać ten set, okazały się nieco bardziej brutalne, a z głośników zaczęły płynąć coraz to większego kalibru tracki przesycone electro i big roomowymi brzmieniami. Na plus zaliczył bym ciekawy remix Ellie Goulding "Lights" oraz Jochen Miller "Brace Yourself", ale takich punktów było jednak mało. Także następni w kolejności Purple Stories pozostali już przy tym jakże "współczesnym" klimacie, który chyba nie tylko mi nie przypadł za bardzo do gustu – głośnik też się na chwilę zbuntował. ;) Co prawda EV słynie z muzycznej różnorodności swoich imprez, na których często współistnieją house, tech-house, techno i trance, jednak moim zdaniem tutaj ten eksperyment poszedł odrobinę zbyt daleko, co niektórych mogło trochę rozczarować. Na pewno te dwie godziny (szczególnie druga) rozczarowały mnie - może gdyby to się działo na osobnej scenie...
Na szczęście potem pojawił się ktoś, kto "uratował noc" - Cristian Katelaars! Teraz wiem, że moja dotychczasowa nieznajomość tego, co prezentuje ten człowiek była grzechem ciężkim, za który na następny jego set będę chyba musiał iść na klęczkach (ale z tego co wiem na szczęście mam blisko... ;) ). Dzięki niemu wróciliśmy do mocnych i szybkich dźwięków z najwyższej półki, zabookowanie tego chłopaka było zdecydowanie bardzo dobrym pomysłem, szczególnie tej nocy.
Set Matthew Peara chyba dla nikogo nie był zaskoczeniem – na większości imprez EV Mateusz gra w swoim, mocnym i szybkim stylu, nie inaczej było tym razem. Remiksy Photographera dla Nivaya "My empirical epitaph" czy Billy Gilles "Daytona", Marco V "Simulated" w remiksie Sneijdera oraz Bryan Kearney vs John O'Callaghan – "Rawdiculous" niech będą najlepszymi przykładami klimatu jaki wtedy zapanował w K8.
Back2back to oczywiście standardowa już jazda bez trzymanki pełna klasyków i najcięższych dział (a może nawet buldożerów? ;) ) wytaczanych przez ekipę EV, do której tym razem spontanicznie dołączyła MarV, czyli dzielnie radząca sobie za konsoletą pasjonatka trance'owych brzmień z podbeskidzia, dla której ten b2b stał się swego rodzaju debiutem na terenie Warszawy. Poza "Bulldozerem" w b2b znalazły się również Public Domain - "Operation Blade" w remiksie Scot Project, Ronald van Gelderen vs JOC - "WarraFi" (Jonny Haslett Mashup) oraz "Control Freak" Armina w remiksie Sandera. Jak widać – co track to trzęsienie ziemi.
Podsumowując imprezę, były momenty, które zdecydowanie ściągały jak dla mnie jej klimat w dół, były też takie, które go całkiem skutecznie ratowały, mam jednak cichą nadzieję, że kolejne imprezy warszawskiej ekipy pozostaną przy tym, wokół czego oscylowały przez ostatnie 1,5 roku. ;)
PS. Creditsy po tej sobocie należą się przede wszystkim Marcie (dzięki za cierpliwość...) i Łukaszowi, bez których pomocy ta relacja by nie powstała.
ZOBACZ galerię zdjęć z imprezy !!!
Dla CubeStage’a relacjonował:
Zbigniew 'Emil' Pławecki (CubeStage.pl)
Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozprzestrzenianie artykułu bez zgody autora jest zabronione! Prawo chronione przez ustawę z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych: Dz.U. z 1994 r. Nr 24, poz. 83.