W piątek 17 maja, po raz kolejny w Warszawie miała miejsce już X edycja We Love Swedish House. Jest to cykl imprez, który na stałe wpisał się w warszawskie życie klubowe. Do tej pory, miały one miejsce w klubie Capitol. Dla tych, którzy nie do końca się orientują w temacie przypomnę, że każdy event, to coś dla fanów Progressive, Electro, Swedish House i EDM. Oprócz tego, za każdym razem zapewniona jest ogromna dawka efektów specjalnych, która robi niesamowite wrażenie podczas setów DJ’ów i oczywiście wyjątkowa atmosfera, którą ciężko znaleźć w innych warszawskich klubach, podczas tego typu imprez.
Piątkowa impreza była dość szczególna, ponieważ była to jubileuszowa X edycja. Na ten wieczór zaproszono wyjątkowego gościa, stąd nazwa „We Love Swedish House pres. Jordy Dazz”. Na tym organizatorzy nie poprzestali, gdyż cały line-up był bardzo okazały. Oprócz tego, podczas imprezy miała miejsce premiera nowej, darmowej aplikacji imprezowej OWLLER. Dla wszystkich z zainstalowaną aplikacją czekały rożne promocje na barze.
Na pierwszy ogień zostali rzuceni Blinders & Levito. Tych dwóch Panów chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, w szczególności stałym bywalcom na WLSH.
Niestety, do godziny 23ciej w klubie była bardzo mała grupa ludzi, stąd i pusty parkiet. Nie zraziło to jednak Dj’ów do grania od początku w stylu, do którego nas przyzwyczaili. Po upływie pierwszej godziny zaczęło napływać coraz więcej osób, co od razu odbiło się na większej frekwencji na parkiecie. Z głośników sączyły się takie tracki jak D.O.D - More Cowbell, Knife Party - EDM Death Machine, Nicky Romero – Symphonica czy Dyro - Leprechauns & Unicorns (Original Mix). Jak dla mnie był to jeden z lepszych setów tego wieczoru. Levito po imprezie powiedział : „Kolejna z edycji WLSH, którą możemy zaliczyć do mega udanych! Oby więcej takich headlinerów jak Jordy Dazz! Mimo, że go nie poznałem to widać było, że profesjonalnie podchodzi do sprawy.” Podobne zdanie wyraził Blinders „WLSH to na prawdę duży krok do przodu jeśli chodzi o to co się dzieje w polskich klubach w chwili obecnej. Pomysł imprezy promującej muzykę EDM w połączeniu z dobrym show, dzięki gwiazdom światowego formatu i masa atrakcji dla klubowiczów nie może okazać się lipą. Osobiście jestem bardzo na Tak!”. Dodatkowo, pragnę przytoczyć opinie jednego z klubowiczów, który napisał do Levito: „Ale dawałeś! Myślałem, że mi wszystkie śruby wylecą z wózka!”. Chyba więcej nie trzeba dodawać ;) Zachęcam do śledzenia działalności chłopaków na https://www.facebook.com/LevitoPL?fref=ts i https://www.facebook.com/BlindersOfficial?fref=ts, gdzie na bieżąco znajdziecie ich najnowsze produkcje jak i informacje o kolejnych występach.
Gdy wybiła północ za konsoletą stanął sam organizator WLSH - Thomas Cloud (www.facebook.com/thomascloudofficial). Dla tych, którzy nie wiedzą, warto przypomnieć, ze to on jest pomysłodawcą tego cyklu imprez i jest sprawcą comiesięcznych ‘podniebnych lotów’ klubowiczów, dzięki DJ’om, których zaprasza. Ku wielkiej radości wszystkich, już od początku za plecami Tomka ukazał się Robot, o którego Show upominali się wszyscy, po jego nieobecności na ostatniej edycji. Swojego seta Cloud zaczął od mocnego uderzenia, gdyż jako intro zagrał najnowszy kawałek Hardwella – Never Say Goodbye. Dalej, oczywiście, nie zwalniał tempa, co odzwierciedlał pełen parkiet. Numery, tj. Ralvero - Fuck What U Herda, Hardwell & MAKJ – ID oraz Knife Party – LRAD sprawiły, że chyba każdej obecnej osobie nogi same podrygiwały, nawet jeśli ktoś stał przy barze, na balkonie, bądź odpoczywał na kanapie. Dodatkowe zadowolenie wywołało to, że Robot po raz pierwszy opuścił swoją ‘bezpieczną strefę’ czyli scenę i zszedł na parkiet do szalejących ludzi. Dodatkowego efektu dawały pałeczki fluorescencyjne, które były unoszone w górze bądź ‘fruwające’ miedzy klubowiczami. No i nie zapominajmy o tancerkach! Po imprezie Tomek stwierdził, że „Po raz dziesiąty udowadniamy, że wcale nie trzeba komercyjnej, radiowej muzyki, aby stworzyć wyjątkowy klimat w klubie. Frekwencja była odrobinę mniejsza niż na wcześniejszych edycjach, ale śmiało mogę powiedzieć, że atmosfera jaka panowała podczas imprezy była najlepsza jak dotychczas...i to się właśnie dla mnie najbardziej liczy - jakość, nie ilość! Jordy Dazz po swoim secie wspomniał mi, że mamy niesamowitą publikę i klimat...tak więc, można powiedzieć, że misja została zakończona sukcesem ;) ”. Osobiście trudno mi się z nim nie zgodzić. To, że było mniej osób niż na ostatnich dwóch edycjach wręcz uważam za plus, w szczególności dla osób znajdujących się i tańczących na parkiecie.
Zgodnie z podanym wcześniej timetable po Thomasie na scenie pojawił się Fafaq (https://www.facebook.com/Fafaqmusic?fref=ts ). Był to jego drugi występ na deskach warszawskiego Capitolu. Fafaq zdecydowanie postawił na sprawdzone rzeczy. Podczas godzinnego występu mogliśmy usłyszeć jego kilka autorskich produkcji m.in. „Overload”. Sięgnął on także po repertuar zagranicznych producentów, tj. Dannica i jego ostatni singiel "Viper", Swanky Tunes w utworze "We Know" czy Sebastiana Ingrosso & Tommy Trash’a feat. John Martin - Reload (Vocal Mix). W porównaniu do pierwszego występu Fafaq’a na WLSH, na podstawie reakcji klubowiczów stwierdzam, że zagrał on lepszego seta, który bardziej pasował do klimatu panującego na tych eventach, ponieważ był mniej jednostajny, a za to z większą mocą i przytupem. Niestety, zabrakło mi jakiegoś tracka, który byłby ‘kropka nad i’ w jego secie. Trzeba jednak przyznać, że zagrał solidnie i rozgrzał publiczność do czerwoności przed występem gwiazdy wieczoru! Po dwóch występach Fafaq opisał swoje wrażenia następująco: „Są imprezy z których się cieszę mniej i bardziej. Są imprezy, które wspominam mniej i bardziej. Impreza z cyklu We Love Swedish House to ta, którą się zapamiętuje na długi czas… Wyjątkowa grupa imprezowiczów, którzy w 100% kumają twój set, znają numery, znają wokale i tworzą wspaniałą atmosferę. Do tego za każdym razem ciekawe zestawienie dj-ów, którzy uzupełniają się na poziomie muzycznym i w ciągu całej nocy możemy usłyszeć przekrój swedish/electro/progressive house w najlepszym wydaniu. Oprawa również na wysokim poziomie z robotem ledowym na czele. W zasadzie, to uważam, że Warszawa jest aktualnie miejscem, gdzie odbywają się najlepsze imprezy z nowoczesną muzyką taneczną. We Love Swedish House jest tego najlepszy przykładem.” Chyba nikt nie zaprzeczy, że ewidentnie coś w tym jest ;)
Hadlinerem,z okazji jubileuszowej edycji, tym razem został Jordy Dazz (https://www.facebook.com/JordyDazz?fref=ts ). Nic więc dziwnego, że był szumnie zapowiadaną gwiazdą i z pewnością najbardziej znanym z dotychczasowych producentów, którzy mieli okazję wystąpić podczas cyklu imprez WLSH. Wszystko wskazuje na to, że ten pochodzący z Holandii Dj najlepsze chwile ma jeszcze przed sobą, więc tym bardziej warto było skupić całą swoją uwagę na jego występie. Chyba wszyscy z niecierpliwością czekali na jego występ. Pokaz swoich umiejętności, które nam zaprezentował należy określić jednym słowem - klasa. Był to niemal perfekcyjny występ - nieskazitelna technika, mnóstwo energii, dużo zwrotów akcji. Podczas seta mogliśmy usłyszeć sporo jego nowych, nieznanych produkcji np. ”Jumpfold”. Dodatkiem były jego znane wcześniej utwory jak "OMG" czy "Fuego". Oprócz tego zagrał takie tracki jak Showtek & Noisecontrollers - Get Loose (Tiesto Remix) czy najnowszy numer W&W – Thunder. Najlepszym odzwierciedleniem tego, że Jordy był idealną gwiazdą na tą noc, był cały szalejący parkiet! Należy też pokreślić, że przedłużył on swojego seta o 30min, co świadczy najlepiej o tym, jak dobrze mu się grało. Po całej imprezie poprosiłam Jordy’ego o krótki komentarz. Całość podsumował tak: „To była moja trzecia wizyta w Polsce, ale pierwszy raz w Warszawie. Publiczność w Polsce jest szalona! Ludzie wydają się mieć niesamowicie wielkie serce do muzyki tanecznej. Naprawdę jestem zadowolony z mojego występu na WLSH. Podobały mi się bardzo pokazy świateł i efekty specjalne. Klub dość kameralny, ale ze sporym parkietem. Dzięki wielkie za zaproszenie i mam nadzieję zobaczyć was wszystkich wkrótce!”. Bezapelacyjnie Jordy nie zawiódł i był to najlepszy set wieczoru, jeśli nie wszystkich dotąd edycji! Jestem pewna, że chcielibyśmy usłyszeć go w naszym kraju ponownie ;)
Z lekkim opóźnieniem ok. godz. 4:00 za dekami stanął Skytech (https://www.facebook.com/skytechmusic?fref=ts ). Był to jego debiut na WLSH. Wiele osób zastanawiało się, co nam zaprezentuje tego wieczoru, gdyż jest on kojarzony bardziej z trance’ową sceną, aniżeli z Big Room’ową. Zagadka bardzo szybko się rozwiązała. Od pierwszych dźwięków było jasne, że fani trance’u, którzy dość licznie dopisali na imprezie, będą mogli szukać jak na lekarstwo swojego ulubionego gatunku muzycznego. Skytech postawił na mieszankę electro-house’u i trance’u. W jego repertuarze znalazły się zarówno produkcje i remixy tj. Orjan Nielsen- Filthy Fandango w/ Axwell - Watch The Sunrise, Orjan Nilsen - Violetta w/ Ellie Goulding – Lights czy TyDi and Maison & Dragen feat. Toni Nielson - Walk On Water, ale także tracki Hard Rock Sofy, Knife Party czy Daddy’s Groove. Było ciekawie, energicznie i zaskakująco, ale oczywiście pozytywnie! Skytech z pewnością chciał to wszystko jakoś rozgraniczyć i postawił sobie za cel trafienie w gusta zarówno stałych bywalców na tych imprezach, ale także zadowolić swoich fanów, których przyzwyczaił do bardziej trance’owych rytmów. Z zadania wywiązał się perfekcyjnie i idealnie wykorzystał wszystkie swoje umiejętności i fakt, że grał po gwieździe wieczoru. Na koniec zapytałam, jakie są jego wrażenia po minionym wieczorze, na co powiedział : „Ta impreza była dla mnie dużym przeżyciem. Kiedy bawiłem się na 7. edycji w lutym, mówiłem - nieważne, że nie jest to do końca moja muzyka, muszę tu zagrać! Taka publika przywraca wiarę w sens bycia DJ’em. Było niesamowicie!”. Myślę, że ta odpowiedz w pełni mówi o tym, co tam się tak naprawdę działo!
Ostatnim muzycznym akcentem tego wieczoru był występ Andriy Khomistskyy’ego (https://www.facebook.com/AndriyKhomitskyyOfficial?fref=ts ). Został on rzucony na głęboką wodę, gdyż miał nader trudne zadanie – utrzymać na parkiecie, zmęczonych po kilku już godzinach ostrego baletu, ludzi . Jednak, co niektórym zapewne jest wiadome, nie takich rzeczy się już podejmował. Na WLSH grał w różnych godzinach, w tym też na końcu. Jego sety od początku do końca są bardzo dynamiczne, a i do techniki też nie można się przyczepić, ponieważ wszystko jest dobrze zagrane. Numery, które nam serwuje wręcz wyrywają z butów i powalają na ziemie! Najlepszym dowodem jest, że tego piątkowego wieczoru słyszeliśmy m.in. najnowszy kawałek Steve Angello & Matisse & Sadko, Martin Garrix – Animals którego premiera przed nami, Chuckie vs Dzekko & Torres- Down To This czy najnowszy track W&W – Thounder. Szkoda tylko, że ekipa Capitolu zachowała się na koniec nieprofesjonalnie i gdy Andriy jeszcze grał, a ludzie się bawili, zaczęli ustawiać i odpinać sprzęt oraz byli zniesmaczeni i oburzeni, że gra dłużej, co nie umknęło uwadze bawiącym się klubowiczom. Mimo tych niedogodności sam Andriy powiedział : „Muzycznie było bardzo fajnie! Jordy zagrał wiele ID, ale szkoda, że Levito i Blinders mieli mało ludzi podczas swojego seta, gdyż bardzo dobrze zagrali!”.
Podsumowując, muzycznie była to zdecydowanie jedna z najlepszych edycji We Love Swedish House! Co do atrakcji i efektów specjalnych też nie można się przyczepić, gdyż organizatorzy WLSH wzięli do serca uwagi klubowiczów i po raz kolejny mogliśmy oglądać pokaz Robot Show, o czym wspominałam wcześniej.
Co do klubu – oby szefostwo Capitolu przeanalizowało pewne sytuacje, do których dopuściła się ich załoga. Marka We Love Swedish House jest coraz bardziej ceniona w Polsce. Gwiazdy, które przyjeżdżają są z tak wysokiej półki, że takie sytuacje po prostu nie mogą mieć miejsca.
Następna edycja już 14czerwca! Jaki tym razem będzie line-up i co przygotowali organizatorzy – dowiemy się niedługo! My na pewno tam będziemy
Dla CubeStage’a relacjonowała:
Joanna Jaster (CubeStage.pl)
Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozprzestrzenianie artykułu bez zgody autora jest zabronione! Prawo chronione przez ustawę z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych: Dz.U. z 1994 r. Nr 24, poz. 83.